10 maja 2012

Matka Niezbędna

Mam nadzieję, że mamy już za sobą trudny czas zmieniającej się kilka razy dziennie pogody, skaczącego ciśnienia. Marzec i kwiecień były dla Hani trudne. Dla nas też. Wciąż wypatrywaliśmy powodów jej krzyków i ciągłego marudzenia. Poza amoksycyliną, która powodowała bóle brzucha niczego nie wypatrzyliśmy. No może nie licząc ewidentnych popisów aktorskich, które miały skłonić mamę do noszenia Hani na rączkach. Wygląda to zawsze tak: Hania spędza czas z babcią, jest arcygrzeczna, uśmiecha się, śpiewa swoje przeciągłe "eeee", siedzi spokojnie w foteliku. Wchodzi mama i Hania momentalnie w bek, krzyki, lamenty, prężenie się. Mama ją bierze na ręce i w tej samej chwili wraca uśmiech na twarz dziecka. O to właśnie chodziło. Babci się nie krzyczy, bo babcię boli ramię i za dużo nie może nosić. Co innego mama. Mama może nosić cały czas. Jak się ją odpowiednio zmotywuje oczywiście. To jest dla mnie bardzo trudne. Do tej pory chciałam dać Hani z życia wszytko, co tylko będzie chciała i potrafiła wziąć, teraz widzę, że muszę jej też pomóc pogodzić się ze swoją niemocą. Ja też muszę się z tą jej niemocą do końca pogodzić. Ale nie wyjadę na dłużej, bo Hania będzie płakała, bo ja najlepiej ją karmię, bo ja ją ponoszę, poćwiczę i postawię. Kończy się tak, że warunkiem koniecznym życia Hani jest moja aktywna przy niej obecność, a nawet jeśli tak do końca nie jest, to ja się tak zaczynam CZUĆ. I idę w model Matki Niezbędnej. Postrach wszystkich dzieci. Zwłaszcza niepełnosprawnych.

A marzy mi się model Matki Obecnej W Tle.
Idealny model, myślę, nie tylko dla zdrowych dzieci.