Pozdrawiamy z warszawskiego lotniska! Wygląda na to, że lecimy do Nowego Jorku. Najpierw będzie konferencja badaczy i rodzin z Canavan (3-5) a później konsultacja medyczna (14). Patrzę na płytę lotniska, na startujące co chwilę samoloty i już prawie wierzę, że możliwe jest utrzymywanie się w powietrzu taką byczą maszyną. Pasażerowie czekający na swoje samoloty dziwnie spokojni. Wniosek jest prosty: jestem dzik.
Czy ja pisałam, że nie mogłoby byc mowy o tej podróży, gdyby nie wszyscy wspaniali ludzie, którzy nas wspierają? Nie byłoby jej! Hania nie miałaby takiej szansy! Bardzo bardzo Wam dziękujemy!
Jak zgrabnie wyraziła się nasza pani doktor zamykając z głośnym plaśnięciem opasłą teczkę z dokumentacją medyczną Hanki: "No to w imię Boże!"
Czekamy na dobre wieści za oceanu. Trzymam kciuki i mocno Was pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAnia Kozieł
ps. pewnie ciocia Marta dowodzi całą akcją :)
Niech Was Bóg prowadzi +
OdpowiedzUsuńPozdrowienia dla Hani i całej rodziny.
Tu mama. Dziękuję bardzo!
OdpowiedzUsuńTak, Ciocia Marta jest kluczowa :)