29 stycznia 2011

Czy ja mogę mieć pretensję do polskich szczypiornistów? Nie mogę. Mam taką samą, wszechpolską, konstrukcję psychiczną specjalizującą się w podupadaniu na duchu. A tacy Amerykanie dla przykładu zupełnie odwrotnie! Uśmiech na twarzy i zacięta walka do ostatniej chwili. Tak myślę, czytając komentarze zagrzewające do głosowania i rozpowszechniania idei głosowania dla chorych na Canavan dzieci na stronie pepsi. Trzy dni zostały, powyżej 20 miejsca w rankingu nie dało się podskoczyć ani na chwilę... Nie żebym zaprzestała głosowania! Nic z tych rzeczy. Ale nie będę dzwonić po znajomych i wysyłać kolejnej tury maili w tej sprawie. Wyprztykałam się. Pierwszy kryzys przeżyłam, kiedy zorientowałam się, że nie ma limitu głosów z jednego IP, a logować się można na potęgę wpisując nieistniejące adresy mailowe przy rejestracji. Jestem  bardzo wdzięczna Przezdolnej Graficzce JJ, że przeżywała to razem ze mną i że wspólnymi siłami zdołałyśmy utrzymać godziwy poziom moralny w tej kwestii (chociaż przemknął nam przez głowy pomysł logowania się w imieniu wszystkich świętych po kolei, to zwalczyłyśmy go). No nie uda się. Nie tym razem. A wiedzę o ludziach nabytą często przypadkiem podczas tego miesiąca staram się przyswajać spokojnie. Z naciskiem na: staram. "Piękno w różnorodności" sobie powtarzam. Nie zawsze działa. To pooddycham głęboko. Też nie daje gwarancji. To idę do Hani.

3 komentarze:

  1. O tempora, o mores.

    OdpowiedzUsuń
  2. Och, ja głosowałam codziennie... Proszę się, na ile to możliwe, nie wyprztykiwać! Tzn. wyprztyknąć, odetchnąć i wprztyknąć z powrotem. Hania rules!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję! Już się zbieram. Hania dziś się tak przepięknie śmieje, że nie sposób się dłużej boczyć na życie :)

    OdpowiedzUsuń