21 maja 2011

Ortopeda

W zeszłym tygodniu Hania była pierwszy raz u ortopedy. Zaczęło się od telefonu Gosi, przemiłej mamy trzynastoletniej (!) Kasi, chorej na Canavan, która zadzwoniła ze smutną wiadomością, że córce zwichnęło się biodro. To mi nie dawało spokoju. Kasia jest bardzo kochanym i zadbanym dzieckiem, nie ma mowy, żeby tu szło o byle jaki fotelik na przykład. Jak to się stało? Spytałam naszą doktor rehabilitacji i od niej dowiedziałam się, że u dzieci spastycznych (a u dzieci z chorobą Canavan występuje spastyczność obwodowa, czyli ręce - nogi) z czasem pojawiają się przykurcze zgięciowe w stawach, potem deformacja kości i sztywność lub niestabilność stawów. Nie zawsze wystarcza rehabilitacja, często konieczne jest operacyjne nacięcie ścięgien (tenotomia). "To może poszłabym z Hanią do ortopedy?" pytam przejęta. "A nie byłyście?!" Mam ochotę zgrzytnąć zębami, bo przecież nie ja w tym towarzystwie jestem po medycynie i nie ja dysponuję opasłą kartą szpitalną Hani. Od półtora roku widujemy lekarzy niemal co tydzień i żaden się o ortopedzie nie zająknął. Peace. Dotarłyśmy w końcu do tego ortopedy. Rozebrać. Lekarz usiadł nad Hanią i mocno odgiął jej kolana na boki. "Widzi pani te ścięgna? Są kluczowe. Dwa razy w roku musicie do mnie przychodzić, żebym je obejrzał. Raz do roku strzelacie RTG bioder." Tak jest.

Na zdjęciu Hania wyszła jak zawsze bomba. Biodra póki co prawidłowe.

Nie pisałam wcześniej, a powinnam, o przełomowej przygodzie rehabilitacyjnej. Przygoda to niezwykle doniosła, bo stawy biodrowe kształtują się przede wszystkim na skutek obciążenia i ruchu, a jak się nie chodzi to o obciążenie trudno. Nasza rehabilitantka odważyła się Hanusię postawić bez piłki, której mała przeraźliwie się boi (bo częściowo na niej leżąc nie potrafi przewidzieć jej ruchów, jak się domyślam). Okazało się, że stanie to wielka frajda! Hania musi być asekurowana przez co najmniej dwie osoby, bo głowa leci, stawy się co chwilę zginają, stópki podnoszą, ale są momenty samodzielnej walki o pion i to walki radosnej. I wszystko od razu lepiej pracuje (ponoć), i nerki, i układ krążenia, i szeroko rozumiany pokarmowy. No ba. Wniosek, że trzeba pomyśleć o kupnie stabilizatora. Bo ile takie dwie osoby asekurujące wystoją?
I ile wezmą za godzinę? ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz